I jak... Izolacja chorego
Choroby nie są tematem typowo bliźniaczym, są jednak związane z problemem rozdzielania bliźniąt i ewentualnego izolowania chorego dziecka.
W przypadku choroby jednego z bliźniąt rozdzielanie dzieci nie ma większego sensu - nawet jeśli bardzo będziemy się starać, dzieci i tak wymienią się łyżeczkami czy choćby smoczkami. Przy pierwszej chorobie Andrzejka i Kamilka, gdy jeden z nich był zdrowy, dawałam im inne butelki z herbatką, karmiłam inną łyżeczką. Efekt był tylko taki, że chłopcy natychmiast wymieniali się butelkami, aby sprawdzić, czy brat nie ma czegoś lepszego. Dlatego też bardzo szybko zaprzestałam tej metody.
Bliźnięta i tak bardzo rzadko chorują oddzielnie. Co prawda jednocześnie chora dwójka może nas początkowo przerazić, zwłaszcza przy problemach żołądkowych, kiedy naprawdę ciężko jest zajmować się nimi w tym samym czasie, jest to jednak mimo wszystko najlepsza z możliwych opcji, gdyż w ten sposób dość szybko uporamy się z choróbskiem. Ponadto nie mamy problemu z nudzącym się zdrowym dzieckiem, gdy mama musi zajmować się tym chorym, które na dodatek nie ma ochoty na zabawę z rozpieranym energią rodzeństwem.
Dlatego też w przypadku chorób nie izolujemy naszych dzieci, a raczej staramy się, aby jak najszybciej się od siebie zaraziły (wspólne łyżki, widelce, butelki) - wtedy po kilku dniach jest po chorobie. Nasz najgorszy maraton chorób przeżyliśmy kilka lat temu, kiedy to chłopcy najpierw jednocześnie przechodzili przez zapalenie płuc, a następnie Kamilek dostał ospy wietrznej. U Andrzejka, który nie zaraził się ospą w przedszkolu, a dopiero w domu od brata, czekaliśmy na wysyp choroby pełne 14 dni. Tym sposobem chłopcy chorowali 5 tygodni. Wysłanie jednego z nich do przedszkola jest trudne logistycznie - nie ma go bowiem kto odebrać, gdyż tata siedzi w tym czasie w domu z chorym dzieckiem. Ponadto Andrzej i Kamil rzadko są tak obłożnie chorzy, aby nie mogli się bawić - a wtedy chore dziecko nie ma kompana do zabawy i przeżywa swoją chorobę jeszcze ciężej.